Poezja konkretna (żyłki), Elżbieta Łubowicz

Praca Stanisława Dróżdża zrealizowana w 2002 roku Galerii Foksal to biały prostopadłościan sali wystawowej wypełniony gęsto przezroczystą nylonową żyłką, rozciągniętą po liniach prostych między ścianami, podłogą i sufitem. Tej subtelnej, rozświetlonej instalacji przestrzennej autor nadał tytuł Poezja konkretna, podobnie jak wielu innym swoim wystawom w tej galerii, z którą związany był od 1971 roku. Element językowy bywał już nieraz w jego pracach mocno zredukowany – na przykład do litery „i” albo „w” – tym razem jednak brakowało go zupełnie. Jaki więc jest sens tytułu i całego dzieła? Czy słusznie autor określił je jako poezję, mimo że miało ewidentne cechy plastycznej instalacji?

        W trakcie prezentacji pracy część wystawowa galerii była dla widzów niedostępna: sieć żyłki oplatała ją tak dokładnie, że wejście do środka było niemożliwe. W korytarzu natomiast, gdzie z konieczności przebywali widzowie, można było zobaczyć dokumentację słynnej wcześniejszej pracy tego autora, „między”, zrealizowanej w „Foksalu” w 1977 roku. Wszystkie ściany, sufit i podłoga tej samej sali zostały wówczas wypełnione literami składającymi się na słowo „między”; nigdzie jednak nie występowały one obok siebie w prawidłowej kolejności i położeniu. Żeby przeczytać słowo, należało, jakby naśladując lot muchy, przeskakiwać wzrokiem z miejsca na miejsce. W trakcie procesu składania go z pojedynczych liter, reguły systemu językowego, obecne jakby „między” literami, oparte na linearnym następstwie w czasie, automatycznie się ujawniały. To my, widzowie, byliśmy „czytani” przez tekst (jak precyzyjnie nazwał tę sytuację Tadeusz Sławek). Wobec „między” stawaliśmy się świadomi istnienia w naszym umyśle wbudowanych weń zasad funkcjonowania języka.

        Nowa praca nawiązywała właśnie do tamtego dzieła sprzed dwudziestu pięciu lat. Odtwarzała je jednak jak gdyby „w negatywie”, uwidaczniając to, co wówczas pozostawało ukryte i co pojawiało się jedynie w wyobraźni. Sytuacja uległa odwróceniu: tym razem nie było tu bowiem ani jednej litery, zmaterializowane zostały natomiast, w postaci prowadzonych żyłką linii, tamte „tory lotu muchy”, czyli relacje między literami.

        Instalację z żyłki można było więc rozumieć jako metaforę poezji konkretnej: takiej operacji na języku, która poetyckie znaczenia buduje na czystym systemie językowym, na tym co dzieje się „między” literami. Poprzez wyjęcie pojedynczych elementów z języka, odrzucenie jego struktury, dobitnie wskazuje na jej brak, a więc – paradoksalnie, przez negację – uwidocznia istnienie. W pracy, która była siecią ledwie widocznych w białej przestrzeni świetlistych linii, niemożliwych do sfotografowania, Stanisławowi Dróżdżowi niemal dosłownie udało się pokazać „niewidzialne jako niewidzialne”.

Wrocław, 2002 / 2009

Przeredagowany fragment recenzji Poezja czystego systemu, „Exit: Nowa Sztuka w Polsce” nr 2(50), 2002.