[…]
Przyjrzyjmy się najnowszej pracy Stanisława Dróżdża, która w
całości oparta jest na pojęciu gry. Wystawa tego autora
jako polska propozycja w ramach Biennale Sztuki w Wenecji w 2003
r. to gra w kości. Wszystkie ściany prostokątnej sali wyłożone
są od podłogi do sufitu ciasno przylegającymi do siebie kostkami
do gry, których porządek wyznacza rachunek prawdopodobieństwa.
Jest ich razem 279.936, a liczba kombinacji, które tworzą,
zawiera się w sumie 46.656. Na środku sali ustawiony jest stół z
kubkiem i kośćmi do gry. Każdy z widzów-uczestników może dokonać
jednego rzutu sześcioma kostkami, a potem spróbować odszukać na
ścianach tę samą kombinację. Gdyby zinterpretować „grę” Dróżdża
zgodnie z intencjami, jakie przypisuje do tego pojęcia Derrida,
widz-uczestnik byłby tu elementem najzupełniej zbędnym i obcym,
bo pochodzącym z rzeczywistości wobec niej zewnętrznej. W dziele
Dróżdża jest to jednak postać kluczowa, której działanie
uruchamia bieg znaczeń i wielką metaforę o metonimicznym
charakterze – bo tym jest w istocie ta praca. Uczestnik gry
zostaje z jednej strony „wchłonięty” przez strukturę gry, staje
się częścią jej autotelicznej rzeczywistości. Z drugiej jednak
strony, „gra”, rozszerzając się o elementy realnego świata –
ściany konkretnego pomieszczenia oraz konkretne działania
konkretnych osób – sama, na zasadzie metonimii właśnie, staje
się częścią rzeczywistości zewnętrznej, jeszcze jednym
przedmiotem w jej obrębie.
„Gra” Stanisława Dróżdża,
zatytułowana „Alea iacta est”, jest grą toczącą się nie tylko
wewnątrz własnego systemu, ale, w ostatecznej instancji, między
znakiem wpisanym w system a rzeczywistością wobec niego
zewnętrzną, dla której całość tego systemu stanowi z kolei
fragment. Gra toczy się między językiem a przedmiotem, między
słowem a rzeczą. Gra, w której każdy z nas jest
widzem-uczestnikiem i w której ma tylko jeden rzut: swoje życie.
Gdzie należy szukać tu sensu? Na to pytanie weneckie dzieło
odpowiada: „należy szukać”.
Ta odpowiedź ma większą
wagę niż wszelkie rozważania na temat modernizmu, postmodernizmu
i ich wzajemnej relacji. „Modernizm” i „postmodernizm” to tylko
dwie przylegające do siebie wzajemnie kostki w trudnej do
ogarnięcia liczbie możliwości, jakie mogą zostać zrealizowane.
Fragment eseju Stanisław Dróżdż: Miłość do słowa, miłość do
rzeczy, „Parergon”, nr 1, 2003.